sobota, 5 maja 2012

Rozdział #25

**Oczami Nicol**
   Budzik zadzwonił mi o 6.00.Byłam wypoczęta jak nigdy dotąd.Spojrzałam na kalendarz.Była sobota, a dokładniej 24 stycznia co oznacza dwudziestą rocznicę ślubu moich rodziców.Od miesiąca wszystko planujemy z Louisem.Rodzice nic o tym nie wiedzę, bo chcemy żeby to była niespodzianka.Pozapraszaliśmy wszystkich ich znajomych i oczywiście rodzinę.Całe przyjęcie odbędzie się u babci Irene, która jest bardzo bogatą kobietą.U niej zawsze musi być wszystko idealnie, a rzeczy najdroższe.Nie widzi świata poza sobą i uważa, że jest najważniejsza.Przez to zostawił ją mąż, z którym obecnie nie  utrzymujemy kontaktów. Najważniejsze są dla niej zwierzęta i prowadzi schronisko.Rzadko ją odwiedzam, bo mieszka na drugim końcu Londynu i nie mam jak tam się dostać.
      Starannie ułożyłam pościel na łóżku i poszłam zajrzeć do rodziców.Spali wtuleni w siebie.Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam coś zjeść.W kuchni zadzwonił do mnie Lou.
-Siemka, Harry przyjedzie po Ciebie i pojedziecie do babci.
-Jasne nie ma sprawy i pamiętaj nie wygadaj się.
-Ty się Niki nie martw o mnie-zaczął się głośno śmiać-Kończę narka.
-Cześć-rozłączyłam się i dokończyłam śniadanie.
Odbyłam poranną toaletę, zrobiłam lekki makijaż, a włosy uczesałam w warkocza i ułożyłam go na ramieniu.Stanęłam przed moją ogromna szafą i nie miałam się w co ubrać.Po długim namyśle i zrobieniu tam jeszcze większego bałaganu jaki był wybrałam to. Czekałam na Harrego dobrą godzinę.Siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach i czytałam różne posty.Usłyszałam pukanie do drzwi i zerwałam się z łóżka.Otworzyłam  drzwi, rzuciłam mu się na szyję.Coś co mnie zdziwiło , że pachniał damskimi perfumami.Odepchnęłam go od siebie.
-Co się słońce stało?-zapytał i złapał mnie w talii.
-Pachniesz damskimi perfumami!-krzyknęłam.
-No w końcu mieszkam z dwoma babami- uśmiechnął się słodko.
-Masz szczęście-pocałował mnie namiętnie.
Wtajemniczyłam go dokładnie jak ma wyglądać dzisiejszy dzień przed imprezą.Wypiliśmy herbatę i poprawiłam mu jego zacne loczki.Jak wychodziliśmy rodzice jeszcze spali. Zarzuciłam na siebie kurtkę, a szyje obwiązałam szalikiem.W aucie włączył piosenkę "Call Me Mayby". Hazza chciała jechać na skróty, ale coś mu to nie wyszło.Wyjechaliśmy poza granice Londynu.
-Zabije Cię, miałam być u babci na siódmą, a jest za dziesięć ósma.
-Nie panikuj zaraz znajdziemy drogę-wyciągnął mapę.-Szukaj drogi powrotnej.
Ta mapa taka wielka, a my jesteśmy gdzieś na poboczu i jeszcze żadnego domu nie ma  w pobliżu,ani   żadne auto nie przejeżdża tam tędy.
-Przecież ta mapa to w ogóle nie w tą stronę!-krzyknęłam.
-Skarbie odwrotnie ją trzymasz-pocałował mnie w policzek.
Jakoś udało się odnaleźć drogę, a po drodze Harry zobaczył bezdomnego kotka i musiał się zatrzymać i go zabrać do domu.Wjechaliśmy na dzielnicę w której stały duże wille.Zatrzymaliśmy się pod domem babci Irene
.Jej dwa psy zaczęły szczekać.Zadzwoniłam, a bramkę otworzyła mi jej pomocnica.Psy zamknęła w kojcu i wpuściła nas.Później zaprowadziła nad do wielkiego salonu, który w ogóle się nie zmienił przez te lata kiedy tu nie byłam.Dalej na środku stały wielkie sofy z beżowej skóry i jedne fotel, na którym  kiedyś siedział dziadek i czytał gazetę.Po lewej stronie było wielkie okno z pięknym widokiem na las.Miła kobieta poczęstowała nas pysznym ciastem i kawą.Na babcie jak zawsze trzeba było czekać, bo załatwiała sprawy ze swoimi klientami.
-Przepraszam mogłabym się rozejrzeć po domu?-zwróciłam do do kobiety.
-No nie wiem cz pani Irene
życzyłaby sobie tego-pokiwała głową na nie.
-Dlaczego nie możesz Nicol, w końcu ten dom może kiedyś należeć do Ciebie-ze schodów zeszła moja babcia.
-Witaj babciu-przytuliłam ją,
-Cześć kochana.
-To jest Harry mój chłopak, Harry to maja babcia Irene
- pocałował ją w dłoń.
-Rozejrzyjcie się po domu, a ja dokończę to co zaczęłam i porozmawiamy.
Jak zawsze była tajemnicza i nikomu nie zdradziła co robi.Wróciłam do początku mieszkania i oglądałam wszystko.Weszłam do kuchni, która wyglądała tak.Przejechałam palcami po blacie i poczułam zapach dochodząc z piekarnika.
-Patrz kot-szepnął Harry.
-Nie musisz mówić szeptem- zaśmiałam się.
Weszliśmy na górę po kręconych schodach.Zastaliśmy długo korytarz z kilkoma drzwiami.Na ścianach wisiały obrazy najzdolniejszych malarzy na świecie.Otworzyłam pierwsze drzwi, w których była  sypialnia.Tu zawsze nocowałam jak byłam małą dziewczynką.Podeszłam do łóżka, w którym leżała  moja lalka z dzieciństwa.Usiadłam na łóżku, a Harry ciągle przyglądał się moim ruchom. Wzięłam lalkę i przytuliłam ją.Odłożyłam lalkę idealnie w to samo miejsce.Później obeszliśmy resztę sypialni.Weszliśmy na drugie piętro.
-Nie oglądam dalej tego domu-marudził Harry.
-Na trzecim pietrze nigdy nie byłam, nawet moja mama tam nie wchodziła.To piętro podobno należy tylko do mojej babci, tam jest jej sypialnia biura i inne ciekawe rzeczy-wtuliłam się mocno w niego.
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy grzecznie w salonie.Przyszła babcia.Mówiła, żebyśmy się niczym nie martwili, bo jest ustalone i będzie na czas.
-Wnusiu widzę, że zaczęłaś nosić szpilki, a nie jak mijałam Cię na ulicy to tylko trampki-zaśmiała się.
-Mijałaś mnie?To czemu nie podeszłaś nigdy?
-Nie wiem, bałam się co o mnie pomyślisz.Kiedyś byłam taka oschła i zimna dla wszystkich, ale ja się zmieniłam.Przez  kilka lat samotności zrozumiałam, że ludzie są potrzebni-łezka spłynęła jej po poliku.
-Nie płacz-przytuliłam ją mocno i poczułam jak składa lekki pocałunek na moich włosach.
-Też wymyślili ślub w styczniu.Jakby nie mogli latem, ale na szczęście mam tą dużą salę wolną.
Ponownie usidłam koło Harrego.Położyłam głowę na jego ramieniu i dalej planowałam z babcią dzisiejszą uroczystość.
-Kochanie muzę do toalety, zaprowadzisz mnie, bo się zgubię-szepnął mi do ucha Harry.
-Drzwi na przeciwko kuchni-zaśmiała się.
Pocałował mnie w policzek i poszedł.
-Czy Wy macie plany na przeszłość?-zapytała Irene
.
-No niby jakieś tam są, ale jesteśmy jeszcze młodzi-wzięłam łyka kawy.
-A czy wy już robiliście to?-wypytywała z zainteresowaniem.
-Babciu, no tak-zaczerwieniłam się.
-Tylko ja nie chcę zostać prababcią po raz drugi w tym roku-zaśmiała się.
-Niech się pani o to nie martwi Nicol nie chce mieć narazi dzieci-powiedział Harry.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilkę u babci, ale musieliśmy się zbierać.Muszę odebrać sukienkę od krawcowej, przywieść tutaj kwiaty i najważniejsze sprawdzić czy prezent jest zrealizowany.Co dostaną rodzice to wielka tajemnica.Razem z Lou wpadliśmy na taki pomysł.Wszyscy dowiedzą się dopiero na przyjęciu.Pożegnaliśmy się z babcią, oczywiście kotka zostawiliśmy u niej.Harry zachwycał się wszystkimi kociakami jak tam chodziły.W aucie włączył ta samą piosenkę czyli "Call Me Mayby".
-Zmień płytę.
-Nie-wystawił mi język.
Pojechaliśmy do krawcowej.Odebrałam moją sukienkę, bo musiałam ją przerobić ją w pasie.   Pojechaliśmy   do galerii, bo Hazza panikował, że nie ma w co się ubrać.Zakupy z nim są strasznie męczące.Chodził od sklepu do sklepu, ale nic nie mógł sobie dopasować.Wpadł do sklepu z conversami to kupił sobie od razu dwie pary.
-Jedziemy do kwiaciarni?-zapytałam.
-Jeszcze nie kupiłem ubrań.
Wróciliśmy do sklepu w którym byliśmy na samym początku.Kupił sobie ciemno beżowe rurki i czarna marynarkę.
-Kawy dajcie kawy-rzuciłam się Loczkowi na plecy.
-Spoko idziemy.
Poszliśmy do restauracji, kupiliśmy dwie kawy na wynos i poszliśmy do auta.Napisałam na kartce co jeszcze muszę załatwić.Pojechaliśmy do domu Hazzy gdzie wszyscy siedzieli.
-Co Wy tu siedzicie?Powinniście latać po sklepach i sprawdzać czy wszystko okej?-darłam się na cały dom.
-Spokojnie już wszystko jest dopięte na ostatni guzki-powiedział Lou.
-Kwiaty są jeszcze w kwiaciarni!!-poszłam do kuchni po picie.
Dosiadłam się do nich i zabrałam od Jess małego Phillipka.Bawiłam się z nim, a on ciągał mnie za warkocza.
-Niki!-krzyknął Harry.
-Tak panie Styles?-figlarnie się  uśmiechnęłam.
-Nie wiem czy wiesz, ale już jest 15, a impreza jest na 19-pocałował mnie w czubek głowy.
-Dziewczyny jedziemy się ubrać do mnie-oddałam Phillipka Louisowi.
-Liam nas zawiezie, a Lou zawiezie dziecko do mojej siory-powiedziała Jess.
Ubraliśmy się i pojechaliśmy do mojego domu.Jak zawsze Olivka nie mogła pożegnać się ze swoim chłopakiem.Dziwie się jak ona wytrzyma bez niego w Stanach.Weszłyśmy do domu, a w kuchni stali rodzice.
-Co Wy tu robicie!!?-wydarłam się.
-Już zaraz Lou po nas przyjeżdża, spokojnie-przytulił mnie tata.
Siedziałam w salonie i czekałam, ze mój brat ich stąd zabierze, żebyśmy my mogły się przygotować na imprezę niespodziankę.Jak przyjechał, szybko wyprowadził rodziców z domu i pojechał z nimi do lasu, a my mogłyśmy zacząć się przygotowywać.Na początku nałożyłyśmy sobie zielone maseczki i ogórki na oczy.Później Olivia zrobiła nam wyzywający makijaż.Jak zobaczyłam się w lustrze to zadławiłam się jabłkiem, które właśnie konsumowałam.Następnie my z Jess ją pomalowałyśmy.Uczesałyśmy się nawzajem i przyszła kolej na sukienki.
-Ja pierwsza krzyczała Olivia-wzięła swoją torbę i poszła do łazienki.
Trzeba było na nią trochę poczekać, ale kiedy wyszła efekt był zniewalający.Wyglądała tak.Sukienka była doskonale dopasowana do jej sylwetki.Następna poszła Jess.Ona jak zawsze miała problemy, dlatego że musiała ubrać sukienkę i, że jest grupa przez to dziecko.Ona też wyglądała prześlicznie w tej sukience.Szybko zabrałam moją kreację i pobiegłam do łazienki.Jej przerabianie zajęło mi kilka dni.Nie mogłam dopiąć zamka z tyłu, ale jakoś się udało.Przejrzałam się w lustrze i wyglądałam śliczne.Sukienka idealnie podkreśla moje kobiece kształty i zgrabną pupę, a szpilki sprawiają  wrażenia, że miałam jeszcze dłuższe nogi.
-Wow, dziewczyno tylko mi chłopaka nie odbij-powiedziała Olivia.
-Ja mam swojego.
Za godzinę wszystko się ma zacząć, a ja nie wiem czy wszystko jest idealnie, a nikt nie chce mnie zawieść.Chodziłam w koło sofy i jadłam czekoladę.
-Usiądź, bo się potkniesz-powiedziała Jess.
-Ja Ci mówię, oni coś zjebali!
Przyjechała taksówka.Usiadłam z przodu i dałam panu adres willi babci.Byłyśmy tam po nie całych  dwudziestu minutach.Bramka była otwarta, a w domu już głośno.Weszliśmy do pomieszczenia gdzie miała odbyć się cała impreza.Wszystko było idealnie.Znaleźliśmy swoich facetów i czekaliśmy, aż Lou przyjedzie z rodzicami.Orkiestra przestała grać i przyszedł Lou z rodzicami, którzy mili opaski na oczach.
-Gotowi?-krzyknął Louis.
-Jasne!-odpowiedzieli równo rodzice.
Pociągnął mi opaski i kopary mi opadły.Wszyscy zaczęli śpiewać, a oni w ryk.Orkiestra grała, goście się dobrze bawili.Prawie wszyscy goście dali mi prezenty.Chłopców strasznie ciągłą do picia wódki, ale musieli wytrzymać do swojego koncertu.Tańczeniu, picie i śpiewnie, w takiej wesołej atmosferze zleciały nam cztery godziny.Nadszedł czas na koncert One Direction.Stanęła przy samej scenie obok Caroline.Aż mnie ciarki przeszły po plecach.
-No to nadszedł czas na prezent ode mnie i mojej siostry-wciągnął mnie na scenę.-Dla naszych staruszków mamy bardzo miły prezent tak, żeby sobie odpoczęli, a mianowicie-chwila ciszy-Lecą do Nowego Jorku.
Wszyscy zaczęli bić brawa, a rodzice nas zaczęli przytulać.Chłopcy zaśpiewali kilka piosenek.Za kilka minut miała być północ.Światło księżyca wpadało do sali.
-Chciałbym zaprosić na scenę osobę najważniejszą w moim życiu-mówił Louis-Jess chodź do mnie.
Jess wstała przestraszona i poszła w jego stronę.Nogi miała jak z waty co był strasznie widoczne.Pociągnęłam Olivkę i poszłyśmy pod samą scenę.Jess stała na środku, a chłopcy rozmawiali o czymś na boku.Mój brat podszedł do niej i uklęknął.Z kieszeni wyjął małe pudełeczko, w którym był pierścionek.
-Sprawiasz, że jetem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, mam z Tobą wspaniałego synka, zostaniesz panią Tomlinson?
-...tak!-krzyknęła moja przyjaciółka, a on założył jej pierścionek.
Wszyscy mi gratulowali, a Jess skakała do chmur i nie odstępowała swojego przyszłego męża na krok.Do Hazzy zaczęła się kleić Caroline, a był już po kilku głębszych i mógłby zrobić jakaś niespodziankę.
-Cześć Caroline- złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek  i poszła z dala od niej.
Goście powili rozchodzili się do domów, a my dalej szaleliśmy. Zayn i Niall ledwo co trzymali się na nogach. Paul zaprowadził ich do pokoju i kazał spać.Rodzina się rozeszła to Harry, Liam, Lou wraz z moim tatą zaczęli tańczyć jakiś dziwne tańce, a ja z przyjaciółkami, babcią, mamą oraz Gemmą i Anne dopijałyśmy alkohol który został.Później wszyscy rozeszli się na swoich  pokojów, które wyznaczyła im babcia.
-Słońce chcę się z Tobą pobawić, podniecasz mnie w tej sukience-Harry wziął mnie na ręce.
-Postaw, bo się wywrócą. Jesteśmy pijani, jutro się pobawimy-pocałowałam go.
Ułożył mnie na łóżku i zdjął za mnie sukienkę i ściągnął szpilki.Potem od się rozebrał  do bokserek i położył koło mnie.Waliło od niego wódą, chociaż ja nie byłam lepsza.Mocno mnie przytulił  i zasnęliśmy.

                                     

                                              ************************************
Mi się osobiście podoba, a Wy co sądzicie?Jak zawszę dziękuję za kilka bardzo miłych komentarzy i opinie.Kolejny sądzę, że dopiero w sobotę, bo przez cały tydzień mam masę nauki :(  
<Dziękuję Dominice za pomoc przy strojach i polecam jej bloga.> 

Tumblr_m2y61k8cp61qktq4zo1_500_large